Nigdy nie czekałem na Disco Elysium, nie miałem świadomości powstawania danego tytułu, zaś przyszło mi go zrecenzować niemal przez przypadek. Tymczasem obcowanie z nim okazało się swego rodzaju gromem z jasnego nieba, nie tylko zresztą dla mnie. Zarazem zdaje się, że produkcja ta zostanie dotknięta klątwą braku sequelu, przynajmniej zważywszy na chyba wręcz śmiertelne obrazy i złości dzielące twórców pierwowzoru. Natura jednak nie znosi próżni, podobnie jak rynek szołbiznesu, możemy więc próbować powetować sobie niedosyt chociażby przez obcowanie z Sovereign Syndicate.
Pierwsze kontakty z grą nasunęły mi nie tylko skojarzenia z arcydziełem
ZA/UM, lecz również innym tytułem, który wspominam z ogromną nostalgią i uznaniem, a mianowicie
Arcanum. Przenosimy się bowiem do steampunkowego uniwersum przywodzącego na myśl XIX-wieczną Anglię, z tą jednak istotną różnicą, iż jest to świat zamieszkiwany nie tylko przez ludzi, lecz również i istoty rodem z baśni i legend. O ile obecność karłów trudno uznać za dużą nowalijkę, to już minotaury (o iluzjonistycznych zdolnościach) czy centaury nie zwykły się zaliczać do standardowego „bestiariusza”, a przynajmniej nie w kategoriach adwersarzy czy „pokojowych” NPC-ów. I czy wspominałem o robocie?
|
Zdarza się, że poleje się krew
|
Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie pewnej bajkowości rzeczonej opowieści, lecz szybko się ono rozwiewa, gdyż podczas rozgrywki uświadczymy typowych „brudów” tego świata – konfliktów o podłożu ekonomicznym, napięć etnicznych (czy też raczej gatunkowych), a w końcu „po prostu” zbrodni, i to tych naprawdę wrednych, jako żywo przywodzących na myśl wątpliwą sławę Kuby Rozpruwacza.
Esencja gry sprowadza się do biegania tu i ówdzie, jak też toczeniu kolejnych i kolejnych dialogów, w trakcie których będziemy mogli zdecydować się na mniej czy bardziej konfliktowe i chytre sposoby podejścia, przy czym ich rezultat uzależniony jest parametrów naszej postaci (które kształtujemy wcześniejszymi decyzjami), no i rzecz jasna łutu szczęścia. Nawet potencjalne walki (bardzo rzadkie) są toczone w trybie tekstowym.
|
Z reguły jednak bywa bardziej melancholijnie
|
Powyższe akapity brzmią całkiem zachęcająco i w istocie przywodzą na myśl produkcję estońskich deweloperów, lecz niestety całości brakuje owej tajemniczej miodności, która przenikała na wszystkie strony
Disco Elysium. Autorzy nęcili mnie, kusili – choćby dialogami – lecz właściwie ani na moment nie byli w stanie mnie uwieść. Wpływ na to miała nie do końca satysfakcjonująca kreacja postaci, jak też nużąca specyfika rozgrywki – ot, cały czas krążymy między bodaj sześcioma lokacjami głównymi, które na początku zdają się przepełnione bogactwem pól interakcji, lecz szybko odsłaniają swój charakter pozłoty i w pewnym momencie zaczynają wręcz irytować swoją sterylnością.
Pozytywnie nastraja wobec gry jej oprawa. Mamy więc do czynienia z dość bogatą, lecz niemęczącą kolorystyką, przyjemnie jawią się karty tarota symbolizujące nasze zdolności, a muzyka skłoniła mnie po raz pierwszy od całkiem dawna do zabawy z wykorzystaniem słuchawek. Nie jest to poziom
Arcanum, lecz melodia dobiegająca naszych uszu niewątpliwie kształtuje klimat całości.
|
Karty ukształtują Twoją przyszłość
|
Bardzo lubię przygodówki, jak też wprost uwielbiam rolpleje. Nie mam również nic przeciwko hybrydom gatunkowym, jeśli cechują się umiejętnym i sensownym połączeniem mechanik. Niestety w przypadku
Sovereign Syndicate miałem wrażenie, że mam do czynienia z gatunkowym przebierańcem, grą przygodową udającą cRPG, lecz niekoniecznie dobierającą najlepsze cechy obu rodzajów.
Metryczka
Grafika |
70% |
Muzyka |
85% |
Grywalność |
55% |
|
|
Ocena końcowa |
65% |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
10 |
20 |
30 |
40 |
50 |
60 |
70 |
80 |
90 |
100 |
|
+ / -
Wymagania systemowe
Procesor Intel Core i7, 12 GB RAM, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 lub lepsza, 20 GB HDD, Windows 10 64-bit
|
|
Autor: Klemens
|
|
|