Kopenhaga, lata 40. XX wieku. Nastoletnia Ester mieszka w ubogiej, robotniczej dzielnicy, gdzie normą są chłodne poranki, kupowanie przecenionego pieczywa i drobne kradzieże. Bohaterka zaprasza nas do tego świata i snuje opowieść o sobie: od lat szkolnych, poprzez pierwsze miłości, aż po dorosłość. Poznajemy jej obawy, marzenia i największe sekrety. Czy Ester uda się uciec z Vesterbro i wieść życie inne od tego, w którym się wychowała?
Ester nie ma łatwo, bo „mimo najszczerszych chęci zawsze jest na bakier z wymogami życia”. Trudne warunki mieszkaniowe w biednej dzielnicy Kopenhagi, ciągłe wyrzeczenia i nocne koszmary nie zniechęcają jednak dziewczyny, aby marzyć. Zdaje sobie sprawę, że tkwi pod niewidzialnym sufitem wykluczenia, który uniemożliwia jej bycie najedzoną, elegancką dziewczyną. A jednak coś ją gna do tych wszystkich jedwabi, ciepłych bułeczek i spokojnych mieszkań.
Czasami trudno uwierzyć, iż ponury i biedny świat andersenowskiej dziewczynki z zapałkami to ta sama Dania, jawiąca się w powszechnej nadwiślańskiej wyobraźni jako raj kraju opiekuńczego, oaza zamożności i spokoju od międzynarodowej polityki (mniejsza z tym, na ile to prawdziwa perspektywa). Tłumaczka recenzowanej książki podziela owo zdziwienie, zauważając, iż obraz wyłaniający się z podręczników historii nie pozostawia wątpliwości – dopiero od kilku dekad Dania może jawić się nie tylko jako upragniony cel imigracji, lecz również przyjazny zakątek do życia dla jej tzw. rodowitych mieszkańców. Jak było niedługo wcześniej – możemy przekonać się z lektury
„Ulicy dzieciństwa”.
Już lektura wyżej przytoczonego streszczenia wzbudza jednak pewien dysonans u polskiego czytelnika – mowa wszak o okresie kojarzonym z nazistowskim totalitaryzmem, a wszak i następcy Kanuta Wielkiego doświadczyli hitlerowskiej okupacji.
„Ulice dzieciństwa” przekonują jednak, iż nie dla wszystkich było to pokoleniowe przeżycie, jakże odmienne przecież w swej specyfice od tej, której doświadczyć mogły choćby słowiańskie społeczności.
Mizeria egzystencji bohaterów przedmiotowej powieści wynika właściwie z ich urodzenia w niewłaściwej grupie społecznej, klasie robotniczej, los której przedstawicieli był właściwie determinowany od chwili urodzenia po ostatnie tchnienie. Rzecz jednak w tym, iż nie godzą się oni na swoje przeznaczenie, a moment historyczny zdaje się im sprzyjać.
Nie jest to bynajmniej opowieść tylko o „bazie materialnej” i „przebudzeniu klasowym”, jak chcieliby modni w danej epoce marksiści etc. Jedna z bohaterek odkrywa swoją płeć i przekraczalność ram, w które jest ona wtłoczona, podobnie druga postać nie godzi się na przypisanie jej określonej roli, a właściwie wykluczenie z innej. I choć realia w ciągu ostatniego półwiecza niewątpliwie znacząco się zmieniły, wiele na aktualności dana pozycja pod tym względem nie straciła.
„Ulica dzieciństwa” to pozycja dość nostalgiczna, momentami nawet melancholijna, choć niewątpliwie zdolna miejscami zaszokować czytelnika zanadto nastawionego na prozę w stylu
Paulo Coelho. Niektóre jej akcenty można jednak uznać za przebrzmiałe – a przynajmniej warto żywić nadzieję, iż takimi już one pozostaną.
|
Autor: Klemens
|
|
|