Na osobny akapit zasługują za to NPC. W nowej części The Elder Scrolls będzie ich ponad tysiąc (!), a każdy z nich będzie posiadać naprawdę zaawansowaną sztuczną inteligencję, doskonałą i realistyczną mimikę twarzy, swój program zajęć dwadzieścia cztery godziny na dobę, oraz siedem dni w tygodniu. Jednym słowem, będziemy mieć wrażenie, że to nie gra, ale osobny, prawdziwy świat w którym toczą się losy innych, zupełnie zwykłych ludzi. Będą handlować między sobą, rozmawiać i walczyć bez naszego współudziału. Ba, niektórzy z nich będą nawet nam towarzyszyć i wspierać nas!

Działam na niego jak czerwona płachta na byka.

Jedną z największych zalet gry, bez wątpienia, będzie grafika. Wystarczy tylko spojrzeć na screeny. Ta realistyczna roślinność, poruszająca się na wietrze (każdy listek jest osobno animowany!), efekty pogodowe, potwory, budynki, postacie niezależne… Wszystko to wygląda tak pięknie, że zabrakło mi słów, żeby opisać jak niesamowity i szczegółowy jest świat gry. Posłużę się za to przykładem: walczycie z minotaurem. Jeśli mu się przyjrzycie, (na co chyba nie będziecie mieć czasu, najważniejsze będzie pilnowanie, żeby nie rozsmarował was po okolicy) zauważycie, że stwór ma tęczówki i mruga powiekami. Dodatkową atrakcją będzie silnik Havok, który zagwarantuje nam bardzo realistyczną fizykę. Wyobraźnie sobie tylko ognistą kulę rzuconą w zastawiony różnymi klamotami stół… Na koniec dodam jeszcze, że gra została okrzyknięta najlepszym graficznie tytułem na targach E3, a za oprawę dźwiękową jest odpowiedzialny, nie kto inny jak Jeremy Soule, znany nam jeszcze z Morrowinda.

Buuuu!!!

The Elder Scrolls IV: Oblivion jest chyba jedną z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. Jeśli nie wystąpią żadne opóźnienia (a jak to bywa w tym biznesie – wystąpią prawie na pewno) na swoich monitorach ujrzymy ją w okresie przedświątecznym. Pozostaje nam tylko czekać, aż ponownie włożymy zbroje, weźmiemy w garść miecz lub łuk i ruszymy ocalić świat Tamriel przed zagładą.

Wybierzemy się na grzyby?